Przejdź do treści
Uwaga! została włączona wersja kontrastowa
Człowiek  To się liczy

Aktualności

26/02/2022

Wypowiedź Dyrektora Instytutu Nauk o Bezpieczeństwie

To jeden z najmroczniejszych momentów w powojennej historii Europy. Nieuzasadniona rosyjska agresja na Ukrainę sprawiła, że oczy całego świata są zwrócone w stronę Kijowa. Jesteśmy świadkami największego konfliktu na kontynencie od 1945 roku. O komentarz do bieżącej sytuacji poprosiliśmy dr. Tomasza Miłkowskiego, generała brygady SOP w st. spoczynku, Dyrektora Instytutu Nauk o Bezpieczeństwie Wyższej Szkoły Humanitas.

Władimir Putin - genialny strateg czy szaleniec?

Chyba trochę przeceniamy rolę przywódców w dzisiejszym planowaniu działań wojennych. To wynika głównie z historii, z której pamiętamy obrazki (głównie zresztą były to materiały propagandowe), na których przywódca stoi nad wielką mapą terenów, gdzie toczy się konflikt i „kreśli scenariusze”. W rzeczywistości sprowadza się to dziś raczej do wyboru zaproponowanych przez sztaby wojskowe strategii i opcji, poprzedzonych co najwyżej wyznaczeniem czy wskazaniem im celu, który ma być osiągnięty. Oczywiście celu wojskowego (militarnego). I tu zaczyna się kolejny problem. Jest on związany z odpowiedzią na pytanie, o co właściwie Prezydentowi Rosji chodzi? Mówimy tu o celach politycznych, bo przecież to jest źródło tego z czym mamy do czynienia. Wydaje się, że cały medialny teatr z uznawaniem tzw. republik Donbasu był tylko odwróceniem uwagi od faktycznych zamierzeń. Ale nadal nie wiemy, jakie one są: obalenie władzy na Ukrainie i zainstalowanie tam marionetkowego rządu? A może zajęcie części Ukrainy aż po Dniepr? A może całej Ukrainy? Jakikolwiek byłby to cel finalny, z punktu widzenia historii, ale i dnia dzisiejszego, zdaje się być on pozbawiony szans na dłuższą metę. Wiara w to, że ponad 40-milionowy naród, w którym zdecydowana większość obywateli chce niepodległości, nagle porzuci swoje marzenia, jest iluzją. Można taki teren podbić – dysproporcja sił i zdolności militarnych jest zbyt duża. Ale co potem? Najgorszy chyba scenariusz to jednak ten, że chodzi tu o jakieś przekonanie o „historycznej konieczności odbudowy imperium”. Bo to w samej swojej istocie zakłada, że mamy do czynienia z człowiekiem (i ludźmi go otaczającymi), do których nie trafią argumenty logiczne…

Wczoraj rano prezydent Zełenski powiedział, że Ukraina została sama. Jak Pan generał interpretuje te słowa?

To głos człowieka, który jest przywódcą kraju, który musi tylko swoimi siłami zmierzyć się z potężną armią atakującą ich terytorium. Pomoc, której udzielono i udziela się Ukrainie, to z pewnością wiele, ale ostatecznie to „tylko” pomoc sprzętowa i materialna. Ma więc prawo być na swój sposób rozżalony. Tyle, że jest to niestety sytuacja, która spotykała w historii wiele państw, które mają to nieszczęście, że musiały wbrew swej woli zetrzeć się z innym, znacznie potężniejszym. To dlatego tworzy się sojusze, głównie wojskowe. Żeby mieć aliantów, których siła albo odstraszy potencjalnego agresora albo pozwoli go – jeśli zaatakuje - pokonać. Niestety Ukraina nie może z takiej formy obrony skorzystać.

Jak wygląda polskie wsparcie militarne dla Ukrainy?

Nie można mówić o polskim wsparciu militarnym w kontekście obecnej sytuacji. Sprzęt, który przekazaliśmy Ukrainie (choć tak naprawdę nie potwierdzono oficjalnie o jaki sprzęt chodzi) to sprzęt, którego przekazanie odbyło się w ramach wspólnej decyzji państw NATO. Jak jednak wiadomo, Prezydent USA wyraźnie powiedział, że nie przewiduje udziału sił zbrojnych NATO (bo choć to sojusz, to rola wojskowa Stanów Zjednoczonych przewyższa sumę potencjału wojskowego 29 pozostałych członków sojuszu) w walkach na Ukrainie. Nie będziemy więc w inny sposób wspierać Ukraińców militarnie niż w taki, jaki uzgodnimy w ramach NATO. Natomiast próbujemy ciągle włączać ich w rozwój strategiczny i szkoleniowy, jeśli chodzi o aspekt wojskowy. Od 2009 roku w Lublinie działa Brygada litewsko-polsko-ukraińska (LITPOLUKRBRIG), licząca łącznie 4.500 żołnierzy. Nie mam wiedzy, czy ukraińscy żołnierze tej brygady są teraz u siebie, ale na pewno nasi i litewscy nie.

Czy to walka Dawida z Goliatem? Słyszymy, że ukraińskie wojsko stawia zaciekły opór.

Cokolwiek słyszymy musi być traktowane jako informacja niepotwierdzona. Na wojnie stosuje się wiele środków, wśród których dezinformacja, sianie defetyzmu, przecenianie własnej roli czy mówienie o tym, jak sprawnie się działa, jest elementem walki. Militarnie armia ukraińska nie ma zbyt wielu szans. Ale wynika to głównie z tego, że nie ma lotnictwa i broni rakietowej, a więc środków umożliwiających niszczenie rakiet wroga albo jego lotnictwa. Nie ma też systemów zbierania informacji, włącznie z satelitami, które mogą pokazać każde właściwie miejsce z dokładnością do 1m. I wreszcie: to armia oparta na tym, co zostało z ZSRR. Moskwa zna więc wszystkie właściwie miejsca newralgiczne, w tym rozmieszczenie baz, centrów dowodzenia, itd. Łatwo jej więc niszczyć te cele. Pozostaje mieć nadzieję, że w drugiej fazie działań to, że broni się swojej ziemi, a wróg jest już „dostępny” (bo to nie rakiety i samoloty) odwróci kolej rzeczy.

Czy działania militarne wojsk rosyjskich są zgodne ze sztuką wojenną?

Powinniśmy raczej mówić o doktrynie wojennej. A ta w przypadku Rosji zakłada rozpoczęcie działań od ataku rakietowego i lotniczego, wspartego o siły specjalne, opanowujące miejsca newralgiczne. Dopiero kiedy zniszczy się główne cele „wroga” wkracza armia lądowa. I tak się chyba dzieje. Ukraina ma tu ogromnego „pecha”. Jest bowiem de facto otoczona: na wschodzie Rosja właśnie, na północy Białoruś (która udostępniła swoje terytorium armii rosyjskiej), na południu Krym, a na zachodzie Naddniestrze, o którym wszyscy zapominają. A to przecież tak naprawdę koszary rosyjskiej armii, która nigdy nie opuściła tego terytorium, formalnie należącego do Mołdawii (która jednak nie ma tam żadnej władzy). Trudno było więc zabezpieczyć się w pełni przed atakami. Z punktu widzenia Rosji to działania minimalizujące ich straty. Tak naprawdę zobaczymy co stanie się, kiedy zajmą większe miasta. Jeśli to będzie krwawa rozprawa z ludnością cywilną, to nikt nie może tego nazwać sztuką czy doktryną. Jeszcze raz jednak podkreślę, że dysproporcja sił militarnych jest tak duża, że nie możemy mówić o jakiejś szczególnej roli strategii.

Czy w przypadku użycia broni jądrowej na terenie Ukrainy NATO zareaguje?

To pytanie, na które oby nigdy nie musieliśmy oglądać odpowiedzi. Sam fakt posiadania takiej broni przez kilka jedynie państw miał być, i był, przez wiele lat gwarancją jej nieużycia.

Jest to bowiem broń, której zastosowanie automatycznie powoduje odwet tej samej natury. Pozostaje mieć nadzieję, że nikt w Rosji nie zakłada nawet takiego scenariusza (przynajmniej uwzględniając stanowisko USA/NATO, o którym wyżej). Na marginesie: jeśli tak dużo mówi się tam o milionach Rosjan na terenie Ukrainy (właściwie czyniąc znak równości pomiędzy językiem, którym się mówi a narodowością), i że Ukraińcy to właściwie „bracia”, a ponadto, że Kijów to historyczna kolebka Rusi, to taki atak byłby właśnie czystym przykładem szaleństwa.

Rozmawiał Tomasz Burek

 

dr Tomasz Miłkowski - doktor nauk prawnych. Służbę w Policji rozpoczął w 1991 roku, pełniąc ją początkowo w pionie prewencji Komisariatu IV w Rudzie Śląskiej. Po ukończeniu w 1995 roku Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie, służbę kontynuował w pionie dochodzeniowo-śledczym Komendy Rejonowej Policji w Rudzie Śląskiej, a następnie w Wydziale do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Od 2000 roku związany był ze Szkołą Policji w Katowicach, pełniąc tam funkcje kierownicze zarówno w komórkach logistycznych, jak i dydaktycznych m. in. jako kierownik Zakładu Prawa i Psychologii. W 2010 roku został powołany na stanowisko Zastępcy Komendanta Szkoły Policji w Katowicach, a w czerwcu 2014 roku objął stanowisko Zastępcy Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu. Od 1 lutego 2016 roku Komendant Wojewódzki Policji w Krakowie. Za osiągnięcia w służbie wyróżniony m. in. Medalem Srebrnym 'Za długoletnią służbę', Złotą Odznaką 'Zasłużony Policjant', Brązowym Medalem 'Za zasługi dla Policji'. Z dniem 26 kwietnia 2017 roku powołany na stanowisko Szefa Biura Ochrony Rządu przez Prezes Rady Ministrów Beatę Szydło w miejsce Tomasza Kędzierskiego. Funkcjonariusz Tomasz Miłkowski został pierwszym Szefem BOR przeniesionym bezpośrednio z Policji. Pełni funkcję Doradcy Wojewody Śląskiego ds. Bezpieczeństwa, jest Dyrektorem Instytutu Nauk o Bezpieczeństwie w Wyższej Szkoły Humanitas.